Biesy
Hejka!
kolejny raz zapraszam w Bieszczady 🙂 Tym razem jesiennie. Skład cały czas ewoluuje chociaż są pewne stałe elementy 😉
Wybraliśmy piździernikowy weekend na krótką wyprawę w Bieszczady 🙂
jedynym minusem jeżdżenia w Biesy jest odległość – prawie 500 km – czyli ok 9h jazdy z przystankami :/ ale warto 🙂
Wawa żegna nas w miarę ładną pogodą – niestety po kilku godzinach robi się mało ciekawie :/
Dziś nocujemy w Bacówce pod Małą Rawką. Dolatujemy po 23:00. Szybkie ogarnięcie plecaków, piwko i mamy małe ognisko więc idziemy się ogrzać. Towarzyszy nam mały lisek 🙂
Temperatura kilka stopni powyżej zera więc ogień daje trochę ciepła 🙂
Za to rano budzi nas taki widok z okna 🙂
Tak więc po szklanie i na szlak 🙂
Bacówkowy owczarek zachęcał kijkiem do zabawy więc dałem się skusić 🙂 Ale miałem małe szanse gdyż zawołał sąsiada i razem dali mi radę 😉
Szybkie zbadanie mapy i decyzja – ekipa idzie kawałek drogą a ja szybciutko zielonym szlakiem na Połoninę i potem czerwonym do Brzegów – tam się spotkamy.
Jesień to piękna pora w górach 🙂 Pierwszy raz jestem jesienią w Bieszczadach i powiem Wam że nie ostatni 🙂 Jest bajkowo 🙂
Idę w las i za chwilkę jestem na Połoninie 🙂
Im wyżej tym robi się mniej ciekawie – w końcu październik więc z pogodą bywa różnie – na szczęście nie pada 🙂
Teraz tylko w dół i za chwilę będę w Brzegach 🙂
Spotykamy się na parkingu, mała kanapeczka i lecimy przez mostek z powrotem do góry 🙂
Humory dopisują 🙂
No i dotarliśmy na Połoninę 🙂 Śmiesznie bo jeszcze nie widzimy schroniska Chatka Puchatka a już wiemy że skończyło się tam piwo 🙂
Raz że mówią o tym wszyscy schodzący a dwa że nawet nie muszą mówić – widać po nich że musieli wytrąbić wszystko co było 😀
Na samej górze pogoda zrobiła się idealna, tak jak lubię, chmury i słoneczko – mega przyjemnie 🙂
W życiu nie widziałem takich tłumów pod Chatką – a w środku – masakra – nawet się wejść nie da 🙁
Tak więc wybieramy taras widokowy na mały popas 🙂
Pojedliśmy, nie popiliśmy więc możemy ruszać dalej 😉
Nawet przez chwilę zrobiło się świątecznie 🙂 Śnieg? Czemu nie 😉
Na szczęście popadało tylko chwilkę i znowu wyszło słoneczko 🙂
Fajny to czas w górach – można popatrzeć na ptaki które lecą przezimować w cieplejszych rejonach ziemi 🙂
Ekipa w komplecie 🙂
Teraz po ciemaku w dół do Wetliny. Tam łapiemy busa i lecimy do naszego schronu 🙂
Dzień następny przywitał nas słońcem 🙂 Pakujemy się do fury i gnamy do Ustrzyk Górnych – dziś idziemy na Tarnicę 🙂
Kremenaros – znane nam już schronisko z przytulnym barem w którym mamy chwilę na uzupełnienie płynów i lekką rozrywkę 🙂
Lecimy na szlak – zimno trochę więc syrop nawet wskazany 😉
Kilka razy byłem w Bieszczadach ale nigdy nie zawitałem na Tarnicę :/ A droga na szczyt jest fajowa – sporo pod górę ale widoki mega 🙂
W tym miejscu znajdziecie panoramę Bieszczad widzianą gdzieś z połowy drogi na szczyt. Klikamy w zdjęcie – UWAGA, waży dużo 🙂
Teraz mały relaks i lecimy dalej 🙂
Brniemy do góry 🙂
To czego nie lubię w górach – schody :/ Wiem że jest zasadne żeby tam były ale ciężko się chodzi po takich elementach – o wiele bardziej wolę skałki i błoto 🙂
Droga od przełęczy na szczyt jest cała z takich schodów 🙁
Mamy i szczyt – niestety warunki pogodowe nie pozwalają na pooglądanie okolicy 🙁
Tak więc zjedliśmy, szybka fota i po ciemaku lecimy w dół 🙂
Poniedziałek pogoda super – szkoda że trzeba wracać 🙁
Po drodze zatrzymujemy się w Biłgoraju i lecimy na placki do poleconego Bistro BiłgoRAJ – pyszne jedzonko i wybitnie miła obsługa. Warto tam wpaść na jedzonko 🙂
Po drodze słońce zafundowało nam piękny zachód 🙂
I tak to było w Biesach – dla mnie bajka jeśli chodzi o widoki i atmosferę 🙂 Jedynie trochę za mało – przydało by się jeszcze ze 3 dni żeby połazić 🙂
Do zobaczenia na szlaku, Biesy 😉
Meeeega! Fajne foty i tak kolorowo tam jest 🙂 cudnie 😉
Dzięki Zuzka – cieszę się że się podoba 🙂 I fakt – kolorowo jest bardzo 🙂
Nie byłam jesienią w Bieszczadach a czuję się jakbym była! I niezmiennie przepiękne fotografie! Znaczy się jest czarcia moc! 🙂
Dzięki – koniecznie musisz pojechać – niezapomniane widoki i moim zdaniem, wtedy tam najładniej 🙂