BiesyBiesyBiesy
Lato zawitało w Bieszczady więc trzeba było się ruszyć i połazić troszeczkę 🙂
Plan był na większą ekipę ale jak to bywa nie udało się zgrać terminów i pojechałem tym razem w towarzystwie Kari 🙂
W każdym razie, skoro świt plecaki do auta i kierunek Biesy! Po drodze zwiedzanie okolicznych miejsc, między innymi pola maków i to zaraz za Radomiem 😉
Droga zleciała zaskakująco szybko i po kilku godzinach wjechaliśmy na Bieszczadzkie drogi które niewątpliwie uwielbiam 🙂
Dotarliśmy w miarę wcześnie więc wygłodniali gór szybko spakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy na eksplorację 🙂
Plan – zachód słońca na Smerku 🙂
Jak to z planami bywa – są zmienne 🙂 Byliśmy tak niecierpliwi że zabraliśmy ze sobą małą butelkę wody i ze dwa batony – na Smerku zameldowaliśmy się ok 14 i do zachodu zostało ładnych parę godzin a temperatura dość wysoka 😀 Innymi słowy – jak dzieci 😀
W każdym razie posiedzieliśmy trochę i po zastanowieniu, ruszyliśmy do Wetliny coś zjeść. Polecam wszystkim odwiedzić Chatę Wędrowca i spróbować naleśnika gigant – jest na prawdę GIGANT! 🙂
Skoro zachód nie wyszedł to zaatakowaliśmy wschód słońca przy Chatce Puchatka. Minus tego pomysłu taki że trzeba na szlaku być o 3 w nocy – na szczęście żóltym szlakiem idzie się szybko o po około 50 min byliśmy na górze. Po drodze spotkaliśmy sarnę która wcinała śniadanko – nie była zbytnio nami przejęta więc pozdrowiliśmy ją i ruszyliśmy dalej.
Widok bardzo rzadki – pusto przy Chatce 🙂
Postanowiliśmy wykorzystać wczesną godzinę i przejść się kawałek szlakiem do przełęczy Orłowicza. Po drodze robiliśmy zdjęcia między innymi przy gnieździe os. Jak się okazało Kari jest uczulona więc mogło być słabo ale na szczęście osy nas oszczędziły 🙂
Na przełęczy rozdzieliliśmy się – Kari zeszła do Wetliny a ja wróciłem do Chatki i na dół na parking po auto.
No i powiem Wam że wychodzenie na szlak o tak wczesnych porach ma swoje plusy – gdy schodziłem ze szlaku około godziny 11, w drugą stronę szłu już tabuny ludzi – kilkanaście autokarów na parkingu i taki widok przy wejściu na szlak 🙂
A my do pensjonatu, odespać trochę poranek 🙂
Obiad, drzemka i na szlak – wyprawa na zachód słońca. Tym razem kierunek Wielka Rawka 🙂
Jak zwykle w Biesach – grawitacja zawodzi 🙂
Buka pilnowała nam sprzętu 😀
Następnego dnia postanowiliśmy z rana wybrać się na wycieczkę po Wetlinie – a konkretnie do Wodospadu Ostrowskich. Ogólnie rzecz biorąc, jego wielkość nie powala ale przyjemnie posiedzieć nad chłodnym strumieniem 🙂 Plan na dziś – Tarnica 🙂
Pogoda jak widać trafiła się idealna – Kari zamawiała. Więc jeśli ktoś potrzebuje świadczeń w tej sprawie, proszę o kontakt, przekażę 😀
Plusem chodzenia na zachody słońca jest to że jak my idziemy do góry to cała reszta schodzi na dół – na szczycie byliśmy jedyni – fakt że wiało zdecydowanie mocno ale to nas nie wystraszyło 🙂
Pamiętajcie – ważne aby zawsze zabrać ciepłe rzeczy ze sobą – ponieważ, mimo wysokiej temperatury w ciągu dnia, wieczór na szczycie potrafi być chłodny.
Jak widać Kari znakomicie to rozumie i zabezpieczyła się nawet na wypadek opadów śniegu 😀
No i zachód słońca który chyba nie wymaga żadnego komentarza … BiesyBiesyBiesy
Generalnie kilka dni w Biesach to o kilka za krótko. Pozostaje czekać na kolejny wypad w te okolice.
A tutaj znajdziecie poprzedni wpis z wyprawy w Bieszczady 🙂
BiesyBiesyBiesy