Królowa Beskidów
Królowa Beskidów – Babia góra, Diablak 🙂
Tym razem, jak zwykle spontanicznie 🙂 w trzy osoby postanowiliśmy zwiedzić Babiogórski Park Narodowy z jego punktem centralnym czyli Babią Górą 🙂
Ella, Arkady i ja 🙂 Szybka decyzja, zaklepanie noclegu, auto i jazda – kierunek Policzne 🙂
To lubię w tym rejonie że dostać się tam można w miarę szybko i komfortowo – droga dobra i przyjemnie się jedzie 🙂
Jest luty więc pogoda zapowiada się znośnie. Dojechaliśmy do Policznego i chwilę trwało żeby znaleźć miejsce na zaparkowanie auta – udało się skorzystać z parkingu pod wyciągiem.
Przywitał nas pożar – spłoneła karczma przy drodze i trochę zamieszania było – straż, dużo obserwatorów i korek 🙂
Na szczęście pożar został szybko ugaszony i ucierpiała tylko knajpa 🙂
Dziś śpimy w schronie Markowe Szczawiny – nie śpieszy nam się więc na parkingu szybka przebierka, łyczek wspomagania i ruszamy do góry – jest dość późno więc szybko robi się ciemno i do schronu docieramy po ciemku 🙂
Następny dzień wita nas piękną pogodą, słońce i ciepło a dookoła śnieg 🙂 Ogólnie nie lubię łazić zimą po górach no chyba że trafi się tak jak dziś 🙂
Ekipa zadowolona i humory dopisują – jest mega ciepło i strasznie jasno – pamiętajcie żeby zimą koniecznie mieć ze sobą okulary przeciwsłoneczne – słońce odbija się od wszystkiego i oczy bolą 🙂
Widoki naprawdę zachwycają – taka pogoda jest poprostu wymarzona 🙂
Turystów nie brakuje i szlaki są mocno rozchodzone i twarde więc idzie się dość szybko i wygodnie 🙂 Po jakimś czasie docieramy na szczyt 🙂
To jest jeden z powodów mojej fascynacji Babią Górą – przy dobrych warunkach pogodowych widać całe pasmo Tatr – wszystkie szczyty widoczne jak na dłoni 🙂
Czas na relaks na górze 🙂 Słoneczko fantastyczne, ciepła herbatka – nic więcej do szczęścia nie potrzeba 🙂
Czas ruszać do schronu 🙂
Nie wszyscy wybrali się na spacer – niektórzy będą mieli niezłą jazdę 🙂
Trochę widoczków i koniec na dziś 🙂
W nocy trochę popadało i rano zastaliśmy taki widoczek 🙂
Śniadanko, prowiant na drogę i na szlak – dziś warunki będą znacznie cięższe niż wczoraj – kilkanaście centymetrów świeżego puchu sprawia że idzie się znacznie ciężej 🙂
Krajobraz jest przepiękny, jak w bajce i do tego taka cisza w lesie – lekarstwo na każde zmartwienia 🙂
Im wyżej i mniej drzew tym robi się nieciekawie – widoków już dziś nie będzie za wiele 🙂 A i turystów jak na lekarstwo – całą drogę do góry nie mijaliśmy nikogo, jedynie dwóch deskarzy podeszło kawałek do góry a potem zapieli deski i ruszyli w las 🙂
Na Małej Babiej Górze warunki już były słabe – wiało mocno i uderzało w twarz mroźnym śniegiem – ale, idziemy dalej 🙂
Podczas zejścia z Diablaka wpadliśmy w małą zamieć i dwa razy zeszliśmy ze szlaku w stronę Słowacji. W takich warunkach trzeba pamiętać żeby mieć ze sobą naładowany telefon – dzięki niemu mogłem zobaczyć że jesteśmy poza szlakiem i mogliśmy spokojnie na niego wrócić. Bez tego bardzo ciężko się zorientować gdzie się jest – wydaje się ze idziesz dobrze ale gdy nie ma żadnego punktu odniesienia to od kłopotów dzieli nas bardzo niewiele 🙂 Królowa Beskidów potrafi zaskakiwać 🙂 Na szczęście dotarliśmy do schronu cało i bez większych problemów.
No i to co w zimie najfajniejsze – dupozjazd po śniegu 😀
Rano pożegnanie ze schronem i lecimy w dół do auta 🙂
No i to tyle z tej krótkiej ale ciekawej wyprawy 🙂
Tutaj możecie znaleźć wpis o letniej Babiej Górze 🙂